Sporo miejsca na blogu poświęcam kosmetykom, które stosuję, a przy każdej recenzji czy krótkim opisie mam w zwyczaju pisać, w jaki sposób owy kosmetyk używam. Zapewne przeglądając szczegółowo ten blog można mieć pewne pojęcie o tym, jak wygląda codzienna pielęgnacja moich włosów. Dzisiaj jednak mam zamiar zebrać te wszystkie informacje porozrzucane po różnych postach do kupy i
przedstawić Wam moją codzienną rutynę pielęgnacyjną.
|
to tylko część włosowych kosmetyków, która była akurat pod ręką ;) |
Nie będę skupiać się na konkretnych produktach, które często się zmieniają,
jedynie na sposobie użycia.
Pielęgnacja krok po kroku:
1. maska/olej przed myciem
2. mycie szamponem/odżywką
3a. maska
3b. odżywka d/s
4. płukanka
5. wcierka
6. odżywka b/s
7. serum/olej na końce
Jest to oczywiście wersja "full", ostatnio coraz rzadziej zdarza mi się ją praktykować, stosując na raz średnio 4-5 punkty z listy.
Maska / olej przed myciem
|
Bardzo rzadko stosuję maski przed myciem głowy. Zaletą takiego rozwiązania jest to, że nawet treściwa maska nie obciąży nam włosów. Maski najlepiej nakładać na mokro (gdy robię to przed myciem, włosy zwilżam wodą), do tego maska przed myciem może mieć utrudnione dotarcie do włosa.
Znacznie częściej za to nakładam na włosy olej. Robię to na włosy suche, po kolei wydzielając kolejne pasma i nakładając na nie niewielką (na całe włosy schodzi mi maksymalnie łyżeczka oleju) ilość oleju. Z ilością nie warto przesadzać, bo włosom nie zrobi to wielkiej różnicy, a tylko ciężej będzie zmyć to wszystko (co w następstwie może doprowadzić do zniwelowania dobroczynnego działania oleju przez zbyt silne mycie).
Olej najczęściej nakładam na włosy na długości, omijając skórę głowy i włosy blisko niej. Niekiedy jednak skupiam się wręcz głównie na skalpie, zależnie od rodzaju stosowanego oleju. Wtedy dodatkowo wykonuję masaż głowy, wykonując koliste ruchu opuszkami palców. Pomaga to dobrze rozprowadzić olej, a także pobudza krążenie i cebulki włosów.
Włosy myję codziennie delikatnym szamponem. Czasem stosuję metodę kubeczkową (mieszankę szamponu i wody umieszczam w spieniającej butelce po farbie jak tutaj: http://oazawlosow.blogspot.com/2012/08/mycie-wosow-balsamem-babydream-recenzja.html), najczęściej jednak produktu używam prosto z opakowania, w razie potrzeby mieszając na dłoni z wodą. Metoda OMO (odżywka-mycie-odżywka) jest przeze mnie praktykowana tylko, gdy na głowie mam olej - pełni on funkcję pierwszego "O". W innych przypadkach nie mam takiej potrzeby, stosowane przeze mnie szampony są na tyle łagodne, iż nie muszę przed nimi zabezpieczać włosów.
Mycie zaczynam od czubka głowy, dokładnie masując przy tym skórę. Później delikatnie zajmuję się resztą włosów, przy czym nie zbijam ich w kołtun na czubku ani nic z tych rzeczy - po kolei, partiami myję między dłońmi włosy niczym piorąc delikatną tkaninę.
Szampon często wzbogacam półproduktami, dzięki czemu mogę uzyskać konkretne efekty lub złagodzić działanie nieco mocniejszego szamponu.
Odżywkę zamiast szamponu używam sporadycznie, właściwie tylko w wyjątkowych sytuacjach. Moje włosy zdecydowanie preferują do mycia łagodny szampon.
Po myciu wyciskam z włosów wodę, zakładam turban i dopiero po paru minutach przechodzę do nakładania maski. Włosy dzielę na pasma (ilość zależna od rodzaju maski) i starannie, lekko masując, nakładam na włosy kosmetyk. Tutaj też skupiam się głównie na długości, włosy przy skórze głowy racząc tylko niewielką ilością produktu.
Gdy maska jest już nałożona, włosy skręcam w kok, zakładam czepek i ręcznik/czapkę, po czym paraduję tak przez przynajmniej godzinę i zmywam maskę chłodną wodą. Rytuał taki staram się powtarzać przynajmniej raz w tygodniu.
Odżywka d/s (do spłukiwania)
|
Wersja na szybko, jednak odżywce również trzeba dać czas podziałać. Dlatego od razu, gdy wchodzę pod prysznic, myję włosy i nakładam odżywkę, po czym zajmuję się myciem ciała, masażem i innymi pierdołami, a gdy skończę, mogę już spokojnie spłukać odżywkę. W odżywkach (i maskach) unikam silikonów, gdyż te u mnie nadają się tylko na końce.
Nie zawsze pamiętam by ją zawczasu przygotować, jednak lubię ich działanie. Płukankę w ilości ok. 250ml trzymam w miseczce i stopniowo zanurzam w niej włosy, albo polewam od góry. Skapującą mieszankę zbieram z powrotem do miski, dzięki czemu proces ten powtarzam wiele razy.
Płukanki używam na spłukane wodą włosy i po niej nie płuczę więcej wodą.
Wszystkie wcierki przelewam do buteleczki z atomizerem, inaczej ciężko mi z nich korzystać. Spsikuję dokładnie skórę głowy (palcami jednej ręki odpowiednie odsuwając włosy), po czym
opuszkami palców
wykonuję staranny masaż. Wcierkę staram się stosować po myciu, gdy włosy już delikatnie podeschną, a także na nieumyte włosy rano/wieczorem.
Odżywka b/s (bez spłukiwania)
|
Ten punkt pomijam najczęściej. Właściwie to przy moich włosach odpowiedni szampon i maska/odżywka sprawiają, że nie mam potrzeby stosować odżywki bez spłukiwania - używam jej głównie "bo mam", albo częściej - aby szybko uporać się ze splątanymi włosami.
Ten punkt z kolei jest dla mnie dość ważny, gdyż końce łatwo mi się plączą, trą o wszystko i w efekcie niszczą. Zwykle używam serum silikonowego - stosowany tylko na końce, nie obciąża mi włosów. Olei w tym celu używam raczej sporadycznie - raz, że większość się do tego nie nadaje (nawet przy minimalnej ilości dają nieciekawy efekt), łatwiej z nimi przesadzić, a przy silikonowym serum otrzymuję lepszy wizualnie efekt - włosy się nie sklejają, są gładkie i się nie plączą. Do tego od takiego produktu wymagam jedynie zabezpieczenia, nie pielęgnacji, i tu silikony sprawdzają się świetnie.