Gumki do włosów: |
Absolutna podstawa akcesoriów do włosów, używa ich chyba każdy :). Te konkretne kosztowały 4 zł, a jest ich 10 sztuk. Używam takich gumek od wielu lat i dobrze mi służą - nie wyrywają włosów i nie rozciągają się szybko. I, co ważne, nie posiadają metalowych elementów (które mogą niszczyć włosy). Gdy nie ma takiej potrzeby, staram się jednak wiązać włosy grubą, materiałową frotką lub spinać spinką (np. taką, jak niżej) - ściskanie włosów cienką gumką nie służy im najlepiej.
Klipsy i spinka do włosów: |
Bardzo przydatne rzeczy :). Klipsy kupiłam z myślą o farbowaniu włosów (generalnie głównie do tego są przeznaczone, wnioskując po wyglądzie ;)). Jak dotąd radziłam sobie bez nich, ale na pewno się przydadzą (przede mną farbowanie henną, za któe ciągle nie mogę się zabrać). Klipsy są elastyczne, więc nie tak łatwo je połamać i tanie - za opakowanie trzech sztuk przyszło mi zapłacić raptem 3 zł.
Za spinką zaś rozglądałam się od dłuższego czasu - niestety, jest to rzecz która bardzo szybko mi się psuje (na kilka już usiadłam albo nadepnęłam...). O dziwo, ciężko mi było znaleźć odpowiednio dużą (aby spięła wszystkie moje włosy zebrane razem w coś a'la koczek), w miarę tanią (kilkanaście złotych za takie coś to jak dla mnie przesada) i nie była przesadnie przyozdobiona (ma spinać włosy, a nie robić za dzieło sztuki nowoczesnej).
W Rossmanie znalazłam taką na 5 zł, jest naprawdę duża, prosta i cały czas w jednym kawałku :). Jeśli macie problem z "przyklapniętymi włosami", polecam po myciu pochylić głowę, zebrać włosy (jakbyście miały założyć turban), skręcić luźno kilka razy, przełożyć do tyłu, spiąć na głowie i czekać, aż wyschną (nie powinny być na początku bardzo mokre, lecz wilgotne, jak do wałków). Jeśli zastosujecie dodatkowo np. żel aloesowy, efekt będzie jeszcze lepszy.
Nożyczki: |
Jak pewnie wiecie, nie powinno się obcinać włosów zwykłymi nożyczkami, gdyż te są zbyt tępe i zamiast ciąć, miażdżą włosy. Po takim "obcięciu" włosy będą bardziej podatne na rozdwajanie. Jeśli chcemy włosy podciąć samodzielnie, należy zaopatrzyć się w specjalne, fryzjerskie nożyczki. Problem z nimi jest jednak taki, że są bardzo drogie. Jako, iż nie mogę sobie pozwolić, by przeznaczyć koło stu złotych na nożyczki, zaopatrzyłam się w tańszy zamiennik z Rossmana. Póki co obciąłam kilka końców i muszę przyznać, że i tak różnica jest bardzo duża! Nożyczki ewidentnie tną, są ostre i na moje potrzeby powinny wystarczyć. Zapewne profesjonalne, fryzjerskie nożyczki są jeszcze lepsze, może kiedyś dane mi będzie porównać :).
Papiloty: |
Już jakiś czas mnie kusiły, w końcu zdecydowałam się kupić. Od razu też nałożyłam je na włosy, a co! :) Zakłada się je bardzo sprawnie, jest to zwykła gąbka na druciku, więc jak zawiniemy cały papilot, zaginamy go i tyle. Bez żadnych wsuwek, nadkładek itp. Papiloty stosowałam na umyte, lekko przeschnięte włosy, a aby skręt miał szansę się utrzymać (moje włosy są wyjątkowo oporne na stylizacje, raz byłam u fryzjera na trwałej i po trzech godzinach wyszłam z równie prostymi włosami, jak przed przyjściem :/), nałożyłam dodatkowo żel aloesowy. z papilotami spałam, a poźniej chodziłam przez ponad pół dnia. Zdejmowanie było raczej bezproblemowe, poza może dwoma papilotami, w których przy zakładaniu owinęłam wystające końce włosów dookoła w pół zawiniętego papilotu - nie róbcie tak! Efekt? Widać na zdjęciu :). Wyszły takie grube sprężynki, z przodu bardzo fajne, z tyłu niestety niektóre były prawie proste :(. Generalnie polecam, do kupienia jest też wersja z grubymi gąbkami - niestety jest ich mało i wyszłyby znacznie drożej. Tych za to jest 14, spokojnie starcza na całą głowę (mi nawet zostało, na przyszłość będę brała mniejsze pasma - zwłaszcza z tyłu).
W domu mam jeszcze średnio grube wałki z taką specjalną nakładką, żeby się trzymały. Też nieźle się sprawują, choć papiloty są jednak łatwiejsze w użytkowaniu. No i, gdy jakieś pasmo zsunie się z wałka, zwykle jest dramat ze sciąganiem :/. Przy gąbkowych papilotach mamy ten plus, że (o ile nie owijami zbyt ciasno!) gdy włosą się splączą, papilot można z nich wyciągnąć (nie jest to jednaknajlepsze dla włosów). Unikać należy z kolei wałków z czymś na wzór rzep, które przyczepiają się do włosów. Mam taki jeden komplet, który używałam bardzo dawno temu. Wałki unietuchamiało się wsuwkami, a przy zdejmowaniu trzeba było je wręcz wyszarpywać z wałków - zawsze dużo włosów się wtedy wyrywało i łamało :/.
Inne: |
Poniżej moje pozostałe zakupy: ręcznik do twarzy specjalnie do mycia olejami (OCM, polecam zapoznać się z tą dość nietypową metodą), rękawiczki do masażu/peelingu (polecam z peelengiem kawowym, mi (w przeciwieństwie do płukanki) bardzo służy :)) oraz olejki i proszki do aromatycznej kąpieli w wannie (fantastyczna sprawa, jeśli potrzebujemy się zrelaksować).