Ostatni tydzień minął mi pod znakiem ciężkiego przeziębienia i wyczerpującej nauki. Nie miałam czasu ani sił na zajmowanie się włosami czy blogiem, jednak teraz będę nadrabiać zaległości.
Dzisiaj będzie o podcinaniu włosów, z racji tego, że w końcu udało mi się podciąć moje, które wcześniej nożyczek nie widzały od prawie roku. Ze względu na intensywną pielęgnację jak i zabezpieczanie końców, gdy narażone były na większe zniszczenia (czapka, słońce, basen), po roku i tak nie wyglądały bardzo źle. Często mimowolnie zwracam uwagę na włosy przypadkowo mijanych na ulicy czy w komunikacji miejskiej kobiet i odnoszę wrażenie, iż niewiele z nich zdaje sobie sprawę, jak zniszczone końce włosów odbierają uroku fryzurze (i osobie). Wiadomo, ciężko jest utrzymać końce w idealnym stanie, jednak warto o nie dbać, a gdy przychodzi czas - obciąć. Już pomijając fakt, iż każde włosy lepiej prezentować się będą nieco krótsze, a zdrowe, niż nawet bardzo długie, a zniszczone, warto pamiętać iż przesadne zwlekanie z obcięciem włosów może się niekorzystnie odbić na ich stanie - np. rozdwojone końcówki będą się rozdwajać coraz wyżej.
To, jak często należy podcinać włosy, jest sprawą mocno indywidualną. W kwesti jak się za to zabierać jest już mniej dowolności. Najlepiej, jeśli mamy jakiegoś zaufanego fryzjera, któremy możemy śmiało nasze włosy powierzyć. Gorzej jednak, gdy kogoś takiego nie ma. Sama od kilku lat podcinam sobie włosy, gdyż jak dotąd każda wizyta u fryzjera na podcięciu końcówek kończyła się mniejszym lub większym damatem w postaci straty znacznej długości włosów. Do samodzielnego podcinania przydadzą nam się specjalne, fryzjerskie nożyczki (o nożyczkach do włosów pisałam już tutaj), czasami też postronna osoba do pomocy :). Teraz najważniejsze - jak. Nieco łatwiejszą sprawę mają posiadaczki kręconych oraz falowanych włosów. Mogą one z powodzeniem stosować bardzo prostą metodę trzech kucyków, opisaną dokładnie na blogu Anwen (http://anwena.blogspot.com/2010/11/jak-samodzielnie-wycieniowac-dugie-wosy.html). Sama początkowo chciałam ją wypróbować, jednak rozmyśliłam się w trakcie - przy całkiem prostych włosach może być jednak za mało precyzyjna. Dlatego dalej obcianałam tak, jak zwykle - z głową opuszczoną w dół, a ewentualne niedociągnięcia poprawił mi później mój mężczyzna.
Efekt widoczny na poniższych zdjęciach (po lewej końce się już nieco poplątały).
Jakie ty masz piękne włosy!!!
OdpowiedzUsuńPiekne *.*
OdpowiedzUsuńale masz piękne włosy!!:O
OdpowiedzUsuńCudowna, gładka tafla włosów <3
OdpowiedzUsuńcuuudone włoski *.*
OdpowiedzUsuńCudne ;o :)
OdpowiedzUsuńCo za długość *_*
OdpowiedzUsuńWłosy wyglądają pięknie ;)
UsuńCo tu dużo mówić masz piękne włosy!
OdpowiedzUsuńpiękne włosy, usycham z zazdrości :)
OdpowiedzUsuńRany! Jakie piękne włosy! :O
OdpowiedzUsuńświetny blog :) zostaję tu na dłużej :) i zapraszam do siebie na raczkującego bloga ;)
OdpowiedzUsuńcudowne :) :**
OdpowiedzUsuńBardzo Wam dziękuję za miłe słowa, przypomnę je sobie, gdy mnie najdzie ochota na marudzenie na włosy :).
OdpowiedzUsuńJakie gładkie i błyszczące, szok! Przepiękne :*
OdpowiedzUsuńTaaaa, ja sobie kiedyś podcinałam sama włosy (w gimnazjum). Były dość niesforne, więc jak gdzieś odstawały w ktorymś miejscu nie tak, jak chciałam, to brałam nożyczki i chlast! :D Jak m nie później fryzjerka zobaczyła, to się za głowę złapała :D
OdpowiedzUsuń