niedziela, 22 kwietnia 2012

Jak zabezpieczyć końcówki

Piękne włosy to włosy zdrowe, od nasady po same końce. Jednak utrzymanie końcówek w dobrym stanie to chyba jedno z najcięższych zadań. Najlepiej oczywiście włosy regularnie podcinać, jednak np. w moim przypadku włosy rosną na tyle wolno, że nie mogę sobie na to zbyt często pozwolić. Obecnie moje końcówki są w nienajlepszym stanie i jak tylko dobiegnie koniec akcji Włosy rosną jak na drożdżach, w której biorę udział, bezwzględnie je ścinam (ostatnio podcinałam prawie rok temu, więc i tak trzymały się nieźle ;)). Aby móc sobie pozwolić na jak najrzadsze podcinanie, staram się jak tylko mogę, aby końce włosów zabezpieczać (przed wyjściem z domu, przed snem - podczas snu gniotą się niemiłosiernie, nawet pomimo warkocza!). W tym celu używam:

Oleje

Przede wszystkim olej kokosowy. Stosujemy minimalną ilość, aby włosów nie obciążyć (przy zbyt dużej ilości włosy nienadają się do publicznego pokazania - a przesadzić łatwo). Ten sposób chwali sobie bardzo wiele dziewczyn, mi jednak pasuje najmniej. Zwykle tak zabezpieczam końce, gdy nie muszę nigdzie wychodzić.
 
Serum John Frieda, Frizz-Ease

skład: Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Paraffinum Liquidum, Hydrolized Silk


Moje ulubione serum na końcówki. Bardzo wydajne, do pokrycia końcówek wystarcza niewielka ilość serum. Włosy są po nim bardzo gładkie, niesklejone i nieobciążone przesadnie. No i przede wszystkich, faktycznie po używciu końce się tak nie niszczą. Podoba mi się też skład - choć na dwóch pierwszych miejscach są silikony, to pierwszy można spokojnie zmyć odżywką, a drugi łagodnym szamponem. Posiada nawet proteiny jedwabiu, czym nierzadko nie mogą się pochwalić kosmetyki zwane "jedwabiami", oraz filtr UV. Idealny do stosowania na codzień, bez przejmowania się problemem nadbudowujących się na włosach silikonów.
Staram się używać go raczej oszczędnie, bo owe serum nabyłam latem w Angli (wyszłam na spacer w mocno wietrzny dzień w rozpuszczonych włosach i mowy nie było o rozczesaniu ich zwykłą szczotką bez żadnego silikonowego sera ;)), a w Polsce jeszcze go nie widziałam - może za słabo szukam? Póki co nie zużyłam jeszcze ani jednego opakowania, a posiadam dwa.
 
Serum CHI, Silk Infusion

skład: Cyclomethicone, Dimethicone, C-1215 Alkyl Benzoate, Panthenol, Ethyl Ester of Hydrolyzed Silk, Phenoxyethanol, Parfum, D&C Yellow 11, D&C Red 17, Zinc Oxide, Titanium Dioxide, Mica, Boron Nitride Powder

Drugie serum które stosuje. Skład tutaj również nie straszy - silikony do zmycia łagodnym szamponem, ponadto posiada substancje o działaniu nawilżającym (c-1215 alkyl benzoate, pantenol) i odżywiającym (proteiny jedwabiu). Jednak jak dla mnie jest mniej wydajny, a i działanie jakby gorsze (oczywiście nie mam tu na myśli regeneracji włosów, jedynie ochronę i chwilową poprawę wyglądu). Niemniej jednak też go lubię i jako serum zabezpieczające końcówki sprawdza się nienajgorzej.

4 komentarze:

  1. Przypadkiem sie natknelam na Twojego bloga i sie zakochałam. :) Bede uwaznie obserwowac i czytac. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przydatna notka! wiem juz co kupic na konce;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też lubię frizz-ease, fajna konsystencja. A tak btw (bynajmniej nie piszę tego złośliwie): Słowa serum się nie odmienia. Więc nie "silikonowego sera" ale "Sikilonowego serum".

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz.
Pamiętaj proszę, że to nie jest miejsce na reklamę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...